Utknięcie to sytuacja, że nie możemy pójść do przodu. To także bardzo częsty temat, z jakim ludzie przychodzą na coaching.
Tylko pozornie utknięcie oznacza brak ruchu, stanie w miejscu. Sabina Sadecka (specjalistka, której wiedzę szczerze podziwiam) powiedziała kiedyś, że utknięcia mogą być bardzo wysokoenergetyczne, wymagać wielkiej aktywności. Jak na przykład wybuchy gniewu i wykłócanie się ciągle o to samo.
Wyobrażam sobie często utknięcie jako chodzenie w kółko albo chodzenie po „mandali”. Mandala to wzór znacznie bardziej skomplikowany niż koło. Ale jednak wzór. Utykamy, gdy odtwarzamy znane, stare schematy, które nie wnoszą upragnionej zmiany.
Trwamy w utknięciu, gdy robimy to samo, ale spodziewamy się innych efektów. Zgadzamy się na to, na co nie mamy ochoty, a potem myślimy, że tym razem zrobimy to tak szybko, że nie poczujemy, że nadużyliśmy siebie.
Utknięciem może być odkładanie wszystkiego „na potem” i gdy przyjdzie w końcu „potem”, zarządzanie nachodzącą katastrofą. Narzekanie wszędzie dookoła na to, co nas uwiera, i wylewanie energii w piach, bo nie kierujemy jej tam, gdzie jest zmiana. Olewanie swojego zdrowia fizycznego czy psychicznego do punktu, gdy się jeszcze da, a potem kosztowne ratowanie go.
Brzmi to wszystko bardzo prosto – jakby wystarczyło tylko przestać robić to, co nie działa i zacząć robić coś innego. Jednak nie stać nas na zrobienie inaczej, gdy nie zrozumiemy, jaki motyw stoi za tym, że zostawiamy siebie w utknięciu. Tam potrzebujemy znaleźć cząstkę, która chce nas chronić i jako najlepszy przepis na to podaje chodzenie po mandali. Po kole. Od A do B, które najlepiej znamy.
Na pewno znajdziemy tam coś ważnego.
A jeśli chcielibyście poszukać zmiany razem ze mną, zapraszam na darmową konultację – sprawdzimy, czy sesja coachingowa jest dla Ciebie.
Z życzeniami dobroci kierowanej również pod własnym adresem <3
Małgosia