Gdy dziecko nie prosi już o kanapkę

Gdy dziecko nie prosi już o kanapkę

Najmłodszy synek właśnie poprosił mnie o herbatę. I że on założy na butelkę korek, a ja dokręcę. Nadchodzi jednak taki moment, gdy dzieci zaczynają „radzić sobie same”. Zanim jeszcze wyjadą na studia, ale już nie wołają o zrobienie kanapki i nie trzeba zatrudniać opiekunki, by z nimi została na czas, gdy nas, rodziców nie ma w domu. Ten czas ma swoje pułapki – gdy odległość między nastolatkami a rodzicami zwiększa się tak, że można zgubić wzajemną więź. Czasem z wygody i niedojrzałości rodziców, czasem – bo nie wiadomo, z jakiej „instrukcji obsługi” kontaktu z nastoletnim dzieckiem skorzystać.

Nie próbuję doradzać, ale raczej pokazać, z jakim wewnętrznym trudem – teraz i w dorosłym życiu – wiąże się to emocjonalne opuszczenie przez rodziców właśnie w tym wieku. Obojętnie, czy dlatego, że nie umiemy sobie poradzić z burzą uczuć i zachowań nastolatka albo przeczytać nadawanych sygnałów, czy dlatego, że rodzicielstwo bardziej kojarzy się nam z nakrmieniem, zawiezieniem do lekarza i daniem kieszonkowego. Uczę się tego codziennie, że więź w tym czasie jest ważna. Można przeczytać parę słów tu: Szalony taniec w pustym domu, czyli nastolatki też chcą być kochane (KLIK).