Kościół: czas złamanego zaufania

Kościół: czas złamanego zaufania

Złamane serce, pomieszanie, rezygnacja – towarzyszą mi w ostatnim czasie, gdy słucham doniesień z Kościoła, którego przecież jestem częścią. Również połamaną i zmagającą się do dziś ze skutkami bycia w tym Kościele wielokrotnie bardzo blisko jego serca.

Rodzi się jednak we mnie także nadzieja. Gdy czytałam „List do Ludu Bożego” Franciszka, po policzkach kapały łzy. Zarazem ulgę przynosiły trafnie formułowane spostrzeżenia o tym, co prowadzi do wykoślawień, dramatów i krzywd w Kościele.

Znam księży, którzy ze skromnością i przejrzystością wchodzą w rolę osób towarzyszących innym. Są jak jasne gwiazdy na sierpniowym niebie. Rozmowy z nimi cenię sobie ogromnie, bo odbierają moc uświęcaniu przemocy w Kościele – obojętnie, czy będzie to utrzymywana w sekrecie manipulacja, łamanie podwładnych we wspólnocie zakonnej albo instytucji, czy terroryzowanie parafii przez proboszcza. Z tych rozmów na przestrzeni ostatniego roku, z obserwacji i przemyśleń, rodzi się we mnie wielka potrzeba nazywania, jakie relacje kapłanów z osobami świeckimi są życiodajne, a jakie prowadzą do krzywdy.

Napisałam o tym tekst, który dziś ukazał się na łamach portalu Aleteia [KLIK]. Wierzę, że tylko na drodze rozmowy o kształcie wzajemnych odniesień można budować nowy, wolny od klerykalizmu Kościół – i chronić w nim to, co najbardziej kruche: wzajemne zaufanie.

Małgorzata Rybak