Małe dziecko we mnie

Małe dziecko we mnie

To najbardziej krucha część nas.

Im bardziej cierpiała, im więcej przeszła rzeczy za trudnych jak na swój wiek, im mniej miała wsparcia – tym głębiej jest schowana. Wysyłamy ją do dalekiego miejsca w sobie dla jej – i przez to własnego – bezpieczeństwa. By już nic z tamtych przeżyć się nie powtórzyło. By nic jej nie zraniło.

Ponieważ jest dzieckiem, nie przestaje jednak potrzebować. Dlatego w swoim odległym pokoju na wysokiej wieży, strychu lub w ciemnej piwnicy – nadaje swoje s.o.s. Stuka znalezionym kawałkiem suchego chleba w kaloryfer. Czasami niemal widzimy ją z bliska: gdy zdarzy się nam płakać płaczem, którego nie sposób utulić. Bać się tak bardzo, że poruszyć się nie da. Albo przeciwnie: wygłupiać się i śmiać tak głośno, że brzuch boli.

Nieraz mówimy o kimś: „Przy tym człowieku czuję się jak pięciolatek”. „Jak jej słucham, czuję się nieważna jak małe dziecko”. „Jestem w tej sytuacji bezradny jak niemowlę”. A ponieważ często automatycznie włącza się do tego wyznania (samo)ocena, uważamy, że powinniśmy po prostu wziąć się w garść! A tymczasem – znowu małe dziecko ukryte we wnętrzu naszego dorosłego ciała próbuje dojść do głosu. Dlatego potrzeba najpierw udzielić mu głosu, niech w końcu ktoś je usłyszy. „To jak się czuje ten pięciolatek…? Czego się obawia…? Co czuje to nieważne małe dziecko? Czemu myśli, że jest nieważne?”. To ono ma odpowiedzi i brakujące kawałki naszej historii, które pomogą zrozumieć siebie.

Wewnętrzne dziecko żyje zatrzymanymi w czasie emocjami, których nie było jak przeżyć, bo były zbyt trudne; stratami, na które było się za małym, by je opłakać; lękiem i rozpaczą, na który nie było nawet języka, by je opowiedzieć. Jest z tym wszystkim nadal samo, jakby czas stanął w miejscu. Dlatego potrzebuje wsparcia, by mogło opowiedzieć w końcu komuś swoją historię. Potrzebuje zostać ukojone. Przytulone. Zabrane na łąkę, gdzie się wybiega i wyskacze. Nakarmione.

By nie stukało kawałkiem suchego chleba w kaloryfer, jak ktoś, kto nie ma nikogo.

By miało nas, a my – je.

Byśmy z pokawałkowanego „ja” mogli składać całość, w której można otulić miłością każdą część.

m

Fot. Bahareh Bisheh, irańska artystka fotograf, która w 2012 roku sfotografowała swoją małą kuzynkę.