Postarać się

Postarać się

Mało mówi się o tym, że perfekcjonizm to potomek niskiego poczucia własnej wartości. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że społeczeństwo nagradza ludzi, którzy potrafią się zarżnąć (albo poświęcić więzi) dla wypracowania idealnego efektu. Perfekcjonista na ogół zostanie po godzinach. Dokończy projekt nawet ze szpitalnego łóżka. Przekroczy oczekiwania. Z worami pod oczami przeprosi za krzywy przecinek.

No właśnie. Bo od strony człowieka, który potrafi się postarać każdym kosztem, nie wygląda to już tak pięknie. Niekoniecznie będzie świętować, co się udało. Albo zostanie z prześladującym go krzywym przecinkiem, który nie pozwala zobaczyć masy innych rzeczy, które zrobił, albo rzuci się w wir kolejnego zadania.

W tle tego wszystkiego toczy się przecież jednak wewnętrzny dramat ciągłego poszukiwania rzeczy, która pozwoli o sobie myśleć jako o kimś wartościowym i potrzebnym. I gdy się wydaje, że wystarczy świetnie zrobić rzecz A, poprzeczka jednak podnosi się i okazuje się, że albo rzecz A trzeba zrobić jeszcze lepiej, albo po rzeczy A spróbować B. Spełnienie nigdy nie nadchodzi. Wartość mierzona czymś zewnętrznym – jest jak uciekający zajączek. Można całe życie poświęcić pogoni za nim.

Gdyby reklamy i instagramy pokazywały koszty bycia „perfect”, obraz byłby smutniejszy. Wyczerpanie, rozczarowanie, lęk przed błędami albo krytyką, więzi zakolejkowane na „potem”, w samotności przeżywany wstyd (który trzeba głęboko schować) związany z poczuciem, że jest się kimś niewystarczającym i to tylko kwestia czasu, zanim ktoś to odkryje.

A z kolei gdy podejmujemy walkę z perfekcjonizmem, używając jego metod („od dzisiaj nigdy”, „od teraz zawsze”), szykujemy na siebie kolejny młotek.

Gdy zaczynamy się uczyć opiekować poczuciem własnej wartości, wzrasta w nas powoli przeciwwaga dla perfekcjonizmu. Wewnętrzne oparcie w sobie. Łatwiejsze staje się oparcie w ludziach (jednak nie polega ono na tym, że liczymy na „pochwały”, które nie nakarmią). Krok po kroku możliwe staje się postrzeganie siebie i świata w innych kategoriach.

Do tej przemiany potrzebne są relacje oparte na akceptacji i zaufaniu. Wierzę, że można tego także doświadczyć we wspólnocie, jaką daje 4-tygodniowy kurs online, do którego zapraszam. Możesz go przerabiać „w pojedynkę” i w dowolnym czasie przez cały rok, ale gorąco zachęcam do dołączenia do zamkniętej grupy kursowej na FB. Tam będziemy praktykowali także takie akceptujące bycie ze sobą nawzajem.

Kurs zaczyna się w czwartek. Informacje i zapisy znajdziesz TU [KLIK].

Jeśli powstrzymuje cię przed udziałem tylko cena kursu, napisz do mnie, poszukamy rozwiązań.

Dobrego wtorku <3

Małgosia