Od kiedy w Ukrainie zaczęła się wojna, na tu i teraz została mi część serca i głowy, a druga – biegnie tam.
Połowa zamiera, kurczy się z bólu i krzyczy w niezgodzie, na myśl o Mariupolu, Charkowie (a wydawało się, że nazwa tego miasta nie zyska już żadnych więcej historycznych znaczeń niż te dobrze nam znane), Kijowie i tylu innych, o których istnieniu nie wiedziałabym pewnie do końca życia. O śpiących w piwnicach, o poszukujących wody, leków, chleba. Połowa serca chciałaby obdzielić złością (gorącą jak lawa albo koktajl mołotowa przygotowany przez staruszki w butelkach po mleku) decydentów tego świata, żeby nie szli spać, nie zrobiwszy wszystkiego, co się da, by uratować ludzi napadniętych we własnych domach, na własnej ziemi. Żeby nazwali zło po imieniu, bez owijki, bez gładkich słów, które liczą metry sześcienne gazu i skutki dla PKB.
Druga połowa zajmuje się chorobami w domu trwającymi naprzemiennie i zdaje się już, że ciągle. Rozdzielaniem lekarstw, pisaniem literek w książeczce dla sześciolatów i odpowiadaniem na pytania, kim byli samuraje albo co jedzą roztocza. Gotowaniem kapuśniaku i składaniem prania. Spotkaniami z klientami, którzy szukają odpowiedzi na pytanie, co jest w życiu najważniejsze i jak tam dojść. Ogłaszaniem kursów, które wiem, że są dobre, potrzebne i ważne, a mimo to nie sposób nie doświadczać poczucia niezręczności, które – jak słyszę – towarzyszy obecnie wielu ludziom, gdy ślą w świat swoje zaproszenia. Bo druga połowa serca jest tam.
Jedna połówka potrzebuje drugiej. Muszą pomieścić swoją wzajemną obecność i unieść. Prozę życia i ból człowieczeństwa. Proza potrzebuje zaparzyć tej drugiej herbatę i położyć jej rękę na ramieniu. Wziąć ją w objęcia, pozwolić płakać, zabrać na spacer i do ludzi, by nie zabrakło jej pojemności. Obstawić fakty najbliższego życia, bez których reszta nie jest możliwa. Znaleźć wsparcie, nadzieję i sprawstwo, które zwycięża zło.
Kiedy w duchu powtarzam pragnienie, by to się już skończyło, to też pragnienie powrotu do stanu, gdy da się ogarniać rzeczywistość również całością siebie. Kiedy ojcowie wrócą do dzieci i swoich żon. Ludzie do miast. Maluchy na huśtawki. Żołnierze do koszarów. Zwierzęta na kolana właścicieli na znajomych kanapach. Muzycy do pianin i altówek. Pomidory, mięso i czekolada na półki w Chersoniu. Najeźdźcy za swoje granice, ku konsekwencjom swych czynów. Kiedy Ukraina nie będzie pęknięta na pół zalewającą ją przemocą.
To jedno jest wspólne dla obu połówek: każda z nich pragnie pokoju.
Bądźcie delikatni dla obu części siebie
Małgosia
Fot. Obraz ukraińskiego artysty Danylo Movchana, mieszkającego we Lwowie, namalowany 1 marca 2022 roku.