Sierpniowe niebo

Sierpniowe niebo

Sierpień okazał się nad wyraz bogaty w przestrzeń do namysłu, zdystansowania się od całorocznej codzienności; bogaty w poszukiwanie i odnajdowanie życiodajnych wątków. Jakimś motywem, który bardzo mi towarzyszy w tym czasie, jest odkrywana przeze mnie od dłuższego czasu postać ks. Krzysztofa Grzywocza, który zaginął rok temu, właśnie w sierpniu, w Alpach. Przed zaplanowaną na wrzesień sesją w salwatoriańskim Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, zatytułowaną „Uczucia kochane” – której już nie poprowadził.

Ks. Grzywocz towarzyszył mi w najtrudniejszych momentach choroby na przełomie zimy i wiosny tego roku, wnosząc światła, które skutecznie uwalniały od uproszczonego obrazu świata i człowieka. Ujął mnie swoją uczciwością i pokorą, przy takim oczytaniu klasyką literatury, że ja sama, jako filolog, mogę tylko się zdumieć i pozazdrościć. Nie to jednak decyduje, że świat, jakim ten niezwykły człowiek się dzieli, we mnie trwa. Z wielkim wyczuciem, subtelnie i trafnie dotyka przestrzeni kluczowych dla naszego funkcjonowania, tworzenia relacji, rozumienia siebie i rzeczywistości.

Zresztą – może kiedyś pokusiłabym się o stwierdzenie, że zaginął po to, by tylu ludzi mogło go odkryć – jednak po lekturze „Na początku był sens” nie próbuję już diagnozować rzeczywistości pod kątem tego, „co chciał Bóg”. Nie wiem, dlaczego ks. Grzywocz zaginął. Przez to, co pisał i jak myślał, stał mi się bliski. Odsłonił kojącą perspektywę, wyrażając najgłębsze przekonanie, że tylko w więziach istnieje życie. Myślę, że stał się przyjacielem w mojej i naszej rodzinnej, nie do końca wybranej, ale bolesnej, samotności.

Ucieszyłam się bardzo, gdy na przeżywanym przez nas w głuszy zielonogórskich pojezierzy „Coś więcej niż urlopie”, w centralnej części rekolekcyjnej kaplicy zobaczyłam umiłowaną przez ks. Krzysztofa „Ikonę przyjaźni”. Ikonę towarzyszenia, wspierania, bliskości, która nie pozbawia odrębności, ale mieści się w niej zaangażowanie i odpowiedzialność za drugiego.

Z nastaniem września chciałabym wrócić do pisania na blogu – obecnie życie tu i teraz, z rodziną w rozmaitych konfiguracjach, wypełnia letnie dni. Nie ma mnie nad Balatonem, nad Atlantykiem ani w Egipcie – jestem na wsi, w domu po dziadkach męża i cieszę się jeszcze ostatnimi dniami sierpnia. Toczy się tu wakacyjne codzienne życie. To czas dawania dzieciom szansy na podobne wspomnienia z wakacji, jakie mamy sami z mężem. Bywam też bardzo zmęczona, ale przypominam sobie, że cały czas uczę się stawiać granice temu, co „trzeba” i „muszę”.

Jeśli pragniecie poczytać cokolwiek ode mnie – zapraszam serdecznie do Aletei, gdzie przynajmniej raz w tygodniu ukazują się moje teksty [KLIK], także w lipcu i sierpniu.

Dobrej końcówki lata i do usłyszenia niebawem 🙂

m

Zdjęcie: własne, adoracja nocna

 

Ks. Krzysztof Grzywocz, źródło zdjęcia: KLIK

 

2 komentarzy

    1. Małgorzata Rybak

      To miał piękny prezent!
      Łatwo jest zacząć od przepięknej i niewielkiej publikacji wydawnictwa Więź: „Na początku był sens”. Ma ona formę rozmów z ks. Grzywoczem i innymi osobami. To kopalnia skarbów. Druga książka, którą zaczytuję się od kilku dobrych miesięcy, to bardzo obszerny zapis sesji z Krakowa, którego redakcję ks. Krzysztof ukończył dzień przed swoim zaginięciem: „W duchu i przyjaźni”. Pierwszą książkę w dobrej cenie można zamówić na stronie wydawnictwa „Więź”, druga bardzo korzystnie cenowo wypada na bonito.pl. No i zawsze można posłuchać rozmaitych konferencji zebranych na youtube – choć ja osobiście generalnie wolę czytać (podobnie jak pisać 😉 )

Komentarze są zamknięte.