Wielkie podróże w głąb siebie, grupy i pracy z drugim człowiekiem – tym są dla mnie zjazdy Wielkopolskiej Szkoły Psychoterapii Gestalt.
Jestem jak hobbit, który wyprawia się tam i z powrotem. W powtarzalnym rytmie, co miesiąc, pakuje walizkę i wybija się ze znanego rytmu dni, wystawiając się na przygodę. I przebywając przez rozmaite formy nowości i dyskomfortów, znajduje skarb, z którym wraca.
Wraca za każdym razem już trochę inny.
Podrzucam Wam kilka myśli i refleksji z ostatniego zjazdu:
1. „Twórcze przystosowanie” – tak pięknie psychoterapia Gestalt opisuje mechanizm obronny. To strategia, jaką kiedyś rozwinęliśmy, by mogła nas chronić, a dzisiaj staje się ograniczeniem.
2. Gdy na nasze pragnienie kontaktu we wczesnym dzieciństwie nie ma odpowiedzi, uczymy się rozmaitych twórczych przystosowań, które chronią nas przed odrzuceniem.
Uśmiechamy się, choć chcemy płakać; zajmujemy się drugim człowiekiem, a przestajemy zajmować się sobą; ponosimy wielkie poświęcenia i niewygody, by być w relacji; rozwijamy hiper-empatię, nie umiejąc jednocześnie nazwać własnych uczuć.
3. Pierwszą interwencją w psychoterapii jest terapeuta świadomy własnego oddechu i oddychający w gabinecie. By do niego klient mógł się regulować.
4. Terapeuta akceptuje i wspiera klienta w tym, co jest obecne w jego życiu, jednocześnie zachęcając, by próbował, jak to jest być inaczej – także w gabinecie.
5. To ważne, by modelować z klientem relację Ja-Ty także wtedy, gdy klient używa terapeuty i traktuje go jak „to” („Płacę, to mi się należy”, „Płacę, to mogę wszystko”) oraz gdy traktuje siebie samego jak „to” („Jestem nieważny”, „Nie ma znaczenia, jak się czuję”, „Mogę siebie krzywdzić”).
6. Kontakt graniczny – taki, który wspiera w zdrowieniu. To bliskość, w której doświadczamy wyjątkowości naszej relacji, w bezpieczeństwie i bez naruszania wzajemnych granic. Dzięki takiemu rodzajowi kontaktu klient może próbować istnieć w świecie w nowy dla siebie sposób.
Niezmiennie zachwycam się tym nurtem, mówię Wam.
Małgosia