W stronę lądu

W stronę lądu

Od długiego czasu chodzi mi po głowie, by Wam (i sobie) przypomnieć, że auto z zalanym silnikiem nie pojedzie. Nie wiem, ile razy Wam to się zdarzyło, ale ja kilkakrtonie zalałam świece zapłonowe. Niemal zawsze w miejscu, gdzie zatrzymanie było bardzo niewskazane (jedno z głównych skrzyżowań na wylocie z Wrocławia na światłach, wąska droga wyjazdowa z parkingu pod centrum handlowym, gdzie jedzie tysiąc aut na godzinę).

Kiedy zalało Ci świece, choćbyś nie wiem, ile piłował, nie odpalisz. Trzeba zaczekać, aż przeschną.

Podobnie, gdy zalewa nas współczucie. Nie ma szans na wsparcie kogokolwiek w trudnym położeniu, gdy sami zaczynamy współdzielić jego uczucia i perspektywę. Gdy zaczynałam swoją pracę jako coach, była to pierwsza rzecz, jakiej musiałam się uczyć na superwizjach i terapii własnej – jak nie dopuszczać do zalania historią, perspektywą i uczuciami klienta. Bo wtedy mamy dwie osoby w zalaniu emocjami, ale żadnego, który może wspierać, pomagać wracać do siebie, zmieniać optykę, szukać rozwiązań.

Podobnie z lękiem. Podobnie ze złością. Z poczuciem bezradności. Wszystko może nas zalać, gdy zatracimy poczucie kontaktu z sobą samymi.

Jak można odnajdować grunt pod nogami?

Najpierw przez zdolność obserwowania, co się u mnie dzieje i kiedy jest za dużo. Przez zauważanie i nazywanie swoich uczuć, stopnia pobudzenia, swoich myśli.

Potem przez powrót do własnego ciała i poczucie, co się w nim dzieje i czego ono potrzebuje. Może zwuażenie, że już od długiego czasu jesteśmy na wdechu. Albo że bolą plecy. A może głowa pęka. Potrzebujemy wtedy dać ciału pauzę od napięcia i zaopiekować się nim – a przez to samymi sobą.

Wreszcie – przez przytomną obecność w tu i teraz, przez działanie. I może nim być ugotowanie obiadu, wstawienie prania, albo praca jaką mamy do zrobienia. Albo spacer. Albo usmażenie naleśników do punktu pomocy uchodźcom. Ważne, żeby to nie było cały czas to samo, ale by tych zajęć mieć różnorodność.

W zalaniu – zaczynamy sami potrzebować pomocy (i wtedy dobrze udzielić jej sobie samemu lub po nią iść do specjalisty).

Jeśli chcecie więcej, zachęcam do zajrzenia do:
– mojego artykułu na Aletei o radzeniu sobie w przeciążeniem informacyjnym, który znajdziecie TU [KLIK].

– wysłuchania pięknego wywiadu Sabiny Sadeckiej, terapeutki traumy, z Russem Harrisem, od którego zaczęła się moja fascynacja nurtem ACT (Acceptance and Commitment Therapy) – znajdziecie go TU [KLIK].
Dowiecie się z niego o ACE – sposobie pomagania sobie na wychodzenie z szoku.

– obejrzenia live’a na Instagramie, który dziś rano poprowadziła Sabina na temat zarażania się emocjami (na to jest tylko 24h), i który szczęśliwie zamrugał mi w powiadomieniach:

część 1 – TU [KLIK] 
cz. 2: – TU [KLIK] 

Live Sabiny to skarbnica narzędzi na czasy pokoju, i na nasze niespokojne czasy. Zarazem wspaniałe podsumowanie wiedzy na temat regulacji emocjonalnej.

Bądźcie dobrzy dla siebie
i zabierajcie siebie na ląd 🧡
Małgosia