Apapacho, czyli przytulić duszę

Apapacho, czyli przytulić duszę

„Apapacho”. O tym słowie rozmawialiśmy w tym tygodniu w grupie rozwojowej, poświęconej budowaniem relacji z własnym układem nerwowym.

Jak pisze Deb Dana, pochodzi ono z języka Azteków i oznacza „objąć lub przytulić duszę”. Czyli stanąć bardzo blisko siebie, z delikatnością, uznaniem, troską.

A ja, z okazji moich imienin, chcę Wam napisać o spotkaniu z tym słowem w innym brzmieniu.

Kiedy miałam 16 lat, razem z zespołem muzycznym ze swojej parafii (co to byli za wspaniali ludzie) pojechaliśmy na tydzień do Paray-le-Monial na sesję Wspólnoty Emmanuela. Jej myślą przewodnią było „compassion”.

Po raz pierwszy w życiu usłyszałam to słowo. Nie tylko w wielu językach obcych; nie słyszałam go nigdy wcześniej w polskim neurotycznym katolicyzmie, jaki wtedy znałam najbardziej – bo skupiony był na „doskonaleniu siebie”.

Kiedyś podczas spaceru po miasteczku (a wiedzcie, że gubię się wszędzie) zabłądziłam do starej jak świat kaplicy z pełnym światła freskiem na ścianie – jak się okazało, było to miejsce, gdzie Jezus objawił się św. Małgorzacie Marii Alacoque. Że kocha.

Dlatego Paray-le-Monial nie mogło mówić o niczym innym, jak tylko współczuciu.

Bliskie jest mi moje imię. Lubię momenty, gdy myślę o sobie najbardziej to, że jestem kochana. Gdy potrafię widzieć siebie oczami współczucia – czyli pełnej przejęcia troski i działania na rzecz swojego dobra.

Życzę Wam dużo apapacho, a Małgorzatom, Gosiom, Gośkom i Małgosiom – ekscytującego świętowania ❤

Bądźcie dobrzy dla siebie
Małgosia