Garść myśli z ostatniego zjazdu Szkoły Psychoterapii – piszę o nich w ramach praktykowania bardziej świadomego życia. By nie stawało się „odhaczaniem” z listy zadań, ale przeżywaniem, uobecnianiem się w moim własnym życiu.
☘ To, co popsuje się w relacji, musi zostać domknięte w relacji. Domknięcia nie da nam opowiadanie o tym wszystkim naokoło. Jeśli nie jest możliwe domknięcie przez spotkanie i rozmowę, możesz napisać list (nawet ten, którego nigdy nie wyślesz), opowiedzieć pustemu krzesłu, wyrazić przez sztukę albo ruch.
☘ Milczenie też jest interwencją terapeutyczną, prawie zawsze potrzebniejszą niż zagadywanie ciszy.
☘ Relacja jest lecząca, jeśli klient razem z nami sprawdza i doświadcza, jak może istnieć i zadziałać teraz w nowy sposób.
☘ Największym zadaniem i wyzwaniem dla psychoterapeuty jest pomieszczenie w sobie faktu, że nie „uratuje” klienta i nie zaciągnie go do rozwiązań, bo to jego proces, który potrzebuje czasu i gotowości.
☘ Psychoterapeuta nie ratuje swojego klienta, ale działa na rzecz poszerzenia jego świadomości.
☘ Zamiast rozmowy o samopoczuciu – możemy prosić, by klient pokazał ruchem, jak się czuje, jaki jest jego poziom energii.
☘ Gdy klient przeżywa trudne uczucia – smutku, żalu, straty, rozpaczy, lęku – nie wyciągam go stamtąd za włosy, ale siadam tam, gdzie jest mój klient i jestem z nim obecna, by w końcu nie był z tym sam.
Na zdjęciu – rzeźba, którą zawsze mijam na Jeżycach w sklepie z oświetleniem. Jeszcze nie dojrzałam do jej zakupu, ba, nawet do tego, by wejść i zapytać, ile kosztuje. A jak wiecie, kocham nieprzytomnie Chopina od lat nastoletnich. Mijając witrynę, szukam jej wzrokiem i póki co za każdym razem odkrywam z ulgą, że jest. Może nigdy nie dojrzeję do zakupu.
Za to wdzięczna jestem niezmiernie za możliwość dojrzewania we wspólnocie mojej grupy w Szkole. Jako człowiek i jako specjalista.
Bądź dobry, dobra dla siebie
Małgosia