Nie wiecie tego o mnie, że na mojej „bucket list” z okazji urodzin znajduje się zatańczenie na hiszpańskiej dyskotece (nie, nie było mnie jeszcze w Hiszpanii).
Jest to na ten moment marzenie, które mój wewnętrzny sceptyk ocenia jako nieprawdopodobne. A ja myślę sobie, że skądś się wzięło, więc pewnie jest ważne.
Zanim ja pojechałam jednak na hiszpańską dyskotekę, moje marzenie postanowiło zrobić mi niespodziankę i pojawić się na podwórku zwykłej codzienności.
Wczoraj na wieczornej (i tłumnie odwiedzanej od początku roku akademickiego) zumbie, pojawiła się kilkunastoosobowa, mieszana grupa studentów z Hiszpanii. Chłopaki obstawiły tylną ścianę, a dziewczyny ustawiły się chwilę przed nimi.
Jako uczestniczka drugiego rzędu, która staje jak najbliżej prowadzącej, by pokapować kroki, poczułam na plecach ciężar odpowiedzialności (dalsze rzędy naśladują przednie).
Ale też lekkość zabawy, bo już się trochę nauczyłam tych szalonych układów.
Jednak ta sesja zumby zamieniła się w pełną witalności „hiszpańską dyskotekę”. Młodzi ludzie z tyłu sali tańczyli, krzyczeli i wiwatowali. Nic, że czasem wyszło, a czasem nie. Czasem ktoś świetnie łapał rytm, a czasem dokładał kawałki po swojemu.
Ukazała się moim oczom tak wielka różnica mentalności. Polska mentalność starała się nadążyć i zatańczyć poprawnie, a hiszpańska – być tam całymi sobą i bawić się każdym milimetrem siebie.
Pewnie, że to stereotypy i ja sama znajduję w sobie oba kawałki. A jednocześnie wyleciałam wczoraj z zajęć jak na skrzydłach i zasnęłam jak dziecko.
Jeśli chcecie przyglądać się tym cząstkom Was, które Was oceniają i powstrzymują przed uobecnianiem się w tym, czym się zajmujecie – zapraszam serdecznie do grupy rozwojowej online „Syndrom oszusta”.
Wystartujemy 17.11. i spędzimy razem 4 tygodnie. Opis znajdziesz TU [KLIK], a do grupy teraz dołączysz w cenie 170 zł zamiast 220.
Bądź dobry, dobra dla siebie
Małgosia
Na zdjęciu mała ja, jak rozkręca się w tańcu.
