Bessel van der Kolk w swojej wspaniałej książce „Strach ucieleśniony” (The Body Keeps the Score) opisuje dwa modele terapii stresu pourazowego, czyli stanu przewlekłego stresu, w jakim znajduje się człowiek, który doświadczył traumy.
Pierwsza z nich, „top-down”, polega na obejmowaniu czucia rozumieniem, przetwarzaniu wspomnień, czyli na tym, co możemy zdziałać rozmową w relacji terapeutycznej. W wyniku tych oddziaływań możemy zmierzać do uspokojenia rozregulowanego ciała.
Drugi model, „bottom-up”, zakłada, że można dawać ciału poczuć się lepiej, by ulgi zaczęła doznawać głowa. Można uczyć je rozluźnienia, działać na nie bardzo delikatnym dotykiem, wędrować ku niemu uwagą i dostarczać pozytywnych doświadczeń.
Oczywiście najlepiej, by mogły wydarzać się obie rzeczy równolegle.
I ma to sens w terapii stresu pourazowego tak samo, jak w radzeniu sobie ze stresem codziennym, który może w naszym życiu szybować w rejestry, które przepalają nam aparaturę samoregulacji.
Wsłuchując się w Wasze prośby, chcę wracać z Wami latem do ciała. Wakacje to świetny moment, by uczyć się być z własnym ciałem.
Jasne, że można i wtedy nie wysiąść z pospiesznego do odhaczania wszelkich list. Ale jeśli wyjdziesz na stacji „Dobrostan”, może weźmiesz sobie z urlopu do życia nową jakość.
Grupa rozwojowa „Ciało w dobrostanie” startuje 2.07. i potrwa do 30.07. W jej połowie będą moje 50. urodziny! Szczegóły i harmonogram znajdziesz TU [KLIK], a jeszcze do 25.07. dołączysz do grupy w cenie „early bird”.
Znajdę też jeszcze kilka terminów sesji dla osób, które chciałyby relacją ze swoim dobrostanem zająć się w spotkaniu 1:1.
Serdecznie zapraszam.
Bądź dobry, dobra dla siebie
Małgosia