Na Dzień Mamy kuliłam sobie karnet na siłownię.
Nie mam czasu na nią chodzić i właśnie dlatego zaczęłam to robić.
Początki były i są nadal skromne – zumba kilka razy w tygodniu od Wielkanocy, nawet jeśli po drodze gdzieś mogę być tylko pół godziny.
Namówiła mnie córka w Wielką Sobotę i pomyślałam, że jak chcemy zmieniać sztafetę pokoleń, to potrzeba to robić.
Jeśli „Chłopki” położyły się cieniem na naszą przeszłość, pamięć ciała i listę „powinności” – to wyjście z niej na ukochany sport przywraca wolność wyboru.
Mam długą listę rzeczy, na które nie mam czasu.
Facebook ciągle świeci rolki o tych rzeczach, a ja je oglądam. Długie minuty wgapiam się w ruchome obrazki. O siłowni, o malowaniu, o robieniu lalek na szydełku, …. itd itp. Wpisz swoje w trzy kropki, zobacz, na co zupełnie nie masz czasu.
Możliwe, że to właśnie te rzeczy, które najbardziej potrzebujesz zrobić i to w trybie pilnym.
Ściskam Was mocno. Mokra z potu. Z niższym kortyzolem. Podniesiona. Uniesiona.
Ruszyłam ciałem.
Bądź dobry, dobra dla siebie
Małgosia
Ps. Dedykuję Wam muzyczną pocztówkę, która za mną chodzi – „Life is Simple (Move Your Body)”.
Pps. Jestem zwykłym człowiekiem, wylała mi się dziś w biedronce do torby śmietana, wprost na telefon. Po siłowni łatwiej to przeżyć 🙌