Glenn Schiraldi pisał o tym, że jeśli umieszczamy naszą wartość na zewnątrz nas, nasze poczucie własnej wartości faluje jak sinusoida.
I rzeczywiście tak jest. Zgubiłam okulary – wskaźnik leci w dół. Gorzej, gubię kartę bankomatową – wskaźnik jest jeszcze niżej. Zaspałam do pracy, a potem szef udzielił mi reprymendy – poczucie własnej wartości pikuje w dół.
Ale ktoś mnie pochwalił – i pnie się w górę. Zaproszono mnie na ważny event – i wspinam się na szczyty. Okazało się, że event nie był aż tak ważny – jadę windą znowu w dół.
Gdy znajdujemy się na takim rollercoasterze, narażamy się na chroniczny stres. Nasze ciało jeździ wagonikiem razem z nami, przeżywając lęk przed upadkiem w dół, który ledwo pozwala mu świętować zdobywanie szczytów.
Nasza wartość i godność potrzebuje w naszym przeżyciu stawać się coraz bardziej czymś wewnątrz nas, do czego mamy dostęp jak do skarbu, światła, pochodni. W najczarniejszych i najlepszych chwilach.
Opowiadam o tym w kursie „Opiekowanie się poczuciem własnej wartości”, który jeszcze do 11.12. jest w mikołajkowej cenie ze zniżką 50% (znajdziesz go TU [KLIK].).
Mam też takie myśli – jako klient psychoterapii własnej i jako coach oraz (miejmy nadzieję) niebawem psychoterapeuta – że gabinet jest miejscem, które strzeże naszej wartości.
Z uporem o niej przypomina.
Nieraz opowiadamy o tych wszystkich falach, które nami rzucają, a akceptujący, kochający, spokojny słuchacz – to wszystko przyjmuje. Ma dostęp do wielorakich zasobów, by pomagać nam uspokoić ten wirujący świat.
Po raz kolejny zostajemy ocaleni.
Aż ta przestrzeń gabinetu zostanie uwewnętrzniona jako pokoik w naszym sercu, gdzie ten kochający, spokojny, przyjmujący pewny głos będzie częścią naszych własnych myśli.
Ja dziś w gabinecie na Bartla 7a/2 – a Wy bądźcie dobrzy dla siebie 💚❄
Małgosia
