Złote confetti

Złote confetti

Kiedy jesienią zeszłego roku zadzwoniła do mnie Ania Salawa, kierująca Wydawnictwem PROMIC, i zapytała, czy nie chciałabym napisać jakiejś książki, nie był to najlepszy dzień.

Poprzedni ranek spędziłam z naszą dorosłą już, ale jeszcze bardzo młodą, córką w (kolejnej) specjalistycznej klinice, słysząc (kolejny raz), że do końca życia będzie się borykać z na ten moment nieuleczalną, agresywną chorobą. Jeśli jesteś rodzicem, to wiesz,

W tym samym czasie moja przyjaciółka pisała do mnie maila, w którym zakańczała naszą (nie tak długą, ale jednak kilkuletnią) znajomość. Była to przyjaźń, jakiej szukasz z pochodnią całe życie: śmiejecie się z tych samych rzeczy, odkrywacie, że macie takie same zegary, firanki, kafle na ścianach – po prostu, że masz siostrę, której nigdy nie miałaś.

Do ostatniego sms-a moja bratnia dusza podtrzymywała to poczucie bycia bratnimi duszami, aż nagle wszystko się urwało. W tej trwającej tygodniami ciszy, w której nie miałam pojęcia, o co chodzi, chodziła mi po głowie myśl, że książki mi potrzeba. Bo, jak pisała Karen Blixen, autorka pożegnania z Afryką, nie ma takiego cierpienia, którego nie da się zamienić w pisanie.

Gdy więc zadzwonił telefon z Wydawnictwa – po mailu obwieszczającym koniec i po 24h mojego nieutulonego płaczu, z przerwą na krótki sen (także w sklepie, także na fizjoterapii i na mojej psychoterapii, gdzie szczęśliwym trafem też miałam sesję) – pomyślałam, że jestem jak ktoś, kto siedzi po uszy w gównie, i oto spada na niego złote confetti.

Czy nie chciałabym napisać jakiejś książki? „Możesz napisać, o czym byś chciała” – dodała Ania.

Komu zdarzają się takie sytuacje?

Pewnie, że chciałam. Czy starczą mi na to 4 miesiące? Pewnie, że starczą. Choć powiem Wam, że do dziś się zastanawiam, jak ja to zrobiłam.

„Ile stron?” – „Co najmniej 200”, napisał mi Redaktor Naczelny.

Czy napiszę? Co, ja nie napiszę?

Było wiele dni, że myślałam, że nie napiszę. I nie wiem do dziś, jak napisałam 350. Może to o tym, że mimo iż stworzyłam specjalny system liczenia tekstu (arkusz wydawniczy to nie kartka A4), po prostu w cyfrach idzie mi słabo.

„Czuję, więc żyję” przyszło na świat w najlepszym momencie.

Małgosia

Zamówisz TU [KLIK]. <3