Jaki było moje popołudnie na Targach Książki w Warszawie?
Pełne przeżyć.
Spotkałam po raz pierwszy twarzą w twarz Anię Salawę, Dyrektor Wydawnictwa PROMIC – energią petardy załatwia milion spraw na minutę.
„Gosia, naprawdę istniejesz!”, wykrzyknęła. Spotkania w realu pozwalają poczuć i dotknąć, i tym się napawałam po brzegi.
Spotkałam też Redaktora Naczelnego mojego wydawnictwa, Krzysztofa Kurka, który jako pierwszy uważnie przyglądał się literkom mojego tekstu i chyba poznał go co do przecinka.
Pisał do mnie przepiękne maile, zaczynające się od „Szanowna Pani Małgorzato” i czułam się jak uczestnik konkursu chopinowskiego, o którym konferansjerzy mówią „Mister” i „Miss”. Mogłabym więc powiedzieć to samo, co Ania. „Panie Krzysztofie, Pan naprawdę istnieje!” – czasem trudno uwierzyć w istnienie osób o takiej kulturze osobistej i życzliwości w świecie wydawniczym, który przecież jest też rzeczywistością biznesową. A jednak.
Spotkałam osoby, które korzystają z mojej pracy, i nie posiadałam się z radości. To piękni, żywi, trójwymiarowi ludzie, tak wielowymiarowi i poruszający w swoich przeżyciach i refleksjach.
Odwiedziła mnie przy stoliczku autorskim Wydawnictwa blogowa przyjaciółka, z którą w zamierzchłych latach pisałyśmy nasze internetowe dzienniki, życząc sobie życia pełnego bliskich liter.
Godzinna rozmowa z Anią Hazuką i Weroniką Kostrzewą zleciała nam nie wiadomo kiedy. I choć nad głowami latały helikoptery, bo na Placu Zamkowym coś manifestowano, wymieniłyśmy się ważnymi myślami o zdrowiu psychicznym i o stawaniu się kimś ludzkim dla siebie.
A gdy ukryty stres pokazywania się publicznie opadł, Pan Krzysztof obfotografował mnie na cudnym, objętym ciepłym światłem zachodzącego słońca skwerze przed Arkadami Kubickiego.
Na kolację razem z przyjacielem jadłam wiśniową bezę w Złotych Tarasach.
A późnym wieczorem pociąg dowiózł mnie z powrotem do Poznania, do mojej grupy w Szkole Psychoterapii. Wiozłam na Targi w sercu ich dobre słowa – bardzo Wam dziękuję <3 Podobnie jak wszystkim dobrym duchom z oddali <3
Małgosia
Zdjęcie jest Civezzy, siedziałam przy najpiękniejszym pisarskim biurku w kilkusetletnim domu naszych przyjaciół.
