Rozsypanka
Upadłam w piątek na ulicy. Przeleciałam jak Małysz nad krawężnikiem, niestety zabrakło końcowego telemarka i wyłożyłam się jak długa. Miałam taką myśl, jakie to ułamki sekund: lot, poczucie, że nie ma się czego złapać i że zaraz nadejdzie nieuniknione. Nie przelatuje przed oczami całe życie. Uruchamia się za to genialny …